Jeśli jesteś singielką, do tej pory prawdopodobnie pocałowałeś wiele żab. I, przynajmniej do tej pory, żadnego księcia. W dzisiejszych, dość zabieganych czasach drugich połówek szukamy w internecie. I choć jest ich cały ogrom, coraz częściej nie spełniają oczekiwań użytkowników. Dlaczego? Coś co często jest dla wszystkich, w praktyce okazuje się byciem dla nikogo. Mimo to jeden z najpopularniejszych portali randkowych w Polsce ma – podobno – 5 mln użytkowników.
Jak to się dzieje? Ponieważ żyjemy w czasach bardzo mocno regulowanych ekonomią. Nie chodzi tu tylko o finanse, ale także, a może i przede wszystkim o ekonomię czasu i naszych własnych możliwości; wszystko rozgrywa się o kalkulację. – Jeśli będąc w domu, w domowych warunkach (bez strojenia się, bez makijażu) możemy wejść jednocześnie na kilka portali randkowych i w stosunkowo krótkim czasie rozpoznać dziedzinę, która nas interesuje, to uznajemy, że nam się opłaca. A co więcej – często uznajemy, że jest to jedyne sensowne rozwiązanie. Wygodnie, szybko, anonimowo. Jeśli coś w naszym odczuciu trwa dłużej, uznajemy, że jest to strata czasu. Chcemy szybko osiągnąć swój cel.
Celem bycia na portalu randkowym jest poznanie kogoś. Przeglądamy profilem, czytamy króciutkie opisy, przeglądamy galerie zdjęć. Na tej podstawie „szufladkujemy” ludzi i nie zdajemy sobie sprawy, że to jest powierzchowne. Nie wgłębiamy się w czytanie całych opisów, jeśli w zdjęciu dostrzegliśmy coś, co nas niepokoi. Nie jesteś przekonany/a do tej osoby? Nic nie szkodzi, czekają na Ciebie tysiące innych – zachęcają portale. Z drugiej strony nie ma się co dziwić takiemu zachowaniu. Stawiając na ilość kandydatów na partnerów, nie poznamy nikogo głęboko. Portale randkowe nie robią selekcji, nie weryfikują żadnych informacji, nie wyciągają wniosków.
Ponadto niemalże darmowy dostęp do portalu, założenie konta w dwie minuty i brak sprawdzania informacji o użytkowniku sprawiają, że w sieci może być każdy – ten, który ma uczciwe zamiary i rzeczywiście chce kogoś poznać, ale i ten, którego na ulicy ominęlibyśmy szerokim łukiem. Portal randkowy nie odsieje 60-latka zainteresowanego romansem ze studentką. Nie zablokuje konta komuś, kto ma problem z poprawną polszczyzną. Nie zważy kobiety, co do której można mieć wątpliwości, czy jest filigranowa. I nie zajrzy w dowód osobisty komuś, kto podaje, że ma 40 lat, a wygląda na co najmniej kilka więcej… Nie zrobi tego najlepszy komputer ani najdokładniejszy system. Ale może zrobić to człowiek. „Dzięki naszym pracownikom, procent błędu (rozczarowania) spada do minimum.” – przekonuje prowadzący biuro matrymonialne duet centrum. Opinie te podzielają bywalcy takich instytucji (kliknij aby przejść na stronę z opiniami), którzy doceniają fakt, że nad wszystkimi profilami czuwa człowiek i wszystko przechodzi przez jego ręce. Co ważne, biuro nie pracuje tylko w oparciu o swoją bazę klientów. Gdy jest potrzeba, wychodzi poza nią. Gdzie? To już know-how firmy… „Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych.” – zapewnia pracownik jednego z biur.
Usługi nie są najtańsze; wahają się od kilkuset złotych do nawet kilku tysięcy. Dostęp do bazy portalu randkowego to kwota rzędu kilkudziesięciu złotych, więc można powiedzieć, że w internecie może być każdy. Profesjonalne biuro matrymonialne nie chce być dla każdego. Bo tylko docierając do konkretnej, jednolitej grupy, może dobrze i skutecznie wykonywać zlecone im usługi. Kim wobec tego są klienci takich biur? To atrakcyjni, wartościowi ludzie – zapewniają pracownicy jednego z warszawskich biur. I dodają: jedni są tak zajęci i zapracowani, że na szukanie odpowiedniego partnera na własną rękę po prostu brak im czasu. Inni zaś czas mają, ale – jak na złość, okazji i możliwości brak. Czasem zdarza się, że klient ma dość specyficzne oczekiwania. Jak np 50-letni celebryta, który nie brał pod uwagę znajomości z kobietą starszą niż 30 lat. Konsultantka biura miała wątpliwości, czy przyjmować Pana w swoje szeregi. Uszanowała Jego oczekiwania, ale bała się, że ich nie spełni. Po kilku próbach takich znajomości klient sam doszedł do wniosku, że tak młoda kobieta nie będzie dla niego równorzędną partnerką. Dał się przekonać swojej konsultantce i zgodził się na randkę z 44-latkom i… dziś są już po ślubie. „Absolutnie nie krytykujemy oczekiwań naszych klientów, a wręcz je szanujemy. Często zdarza się, że w praktyce sami je zweryfikują, gdy okazuje się, że przyjęty schemat nie sprawdza się.” – tłumaczy mężczyzna prowadzący na co dzień dwa biura matrymonialne. Opinie te potwierdził sam ów celebryta, który dziś jest wdzięczny swojemu konsultantowi za pomoc w znalezieniu drugiej połówki.
Korzystanie z tak profesjonalnych usług nie gwarantuje jednak sukcesu. Zdarza się, że klienci odchodzą z niczym (nie tworzą związku w ramach programu członkowskiego), ale zabierają ze sobą coś bardzo cennego – bagaż doświadczeń i nowej wiedzy, często o sobie samym. Coraz częściej zdarza się, że klienci wracają do usługi, mimo że za pierwszym razem nie było „happy endu”. A odsetek szczęśliwych historii jest dość wysoki, zważywszy że temat nie jest łatwy.